Loading

czwartek, 27 października 2016

Warszawa - Herbsta 4



Samobójstwa, morderstwa, pożary i wiele innych dramatycznych wydarzeń. To wszystko w jednym bloku. Od lat mówi się, że budynek przy Herbsta 4 jest nawiedzony...

Morderstwa, samobójstwa, pożary, niewyjaśnione wydarzenia, a wszystko to pod jednym adresem; Herbsta 4, warszawa, ursynów;

W bloku przy Herbsta 4 od początku jego istnienia rozgrywały się tragiczne i tajemnicze zdarzenia. Najpierw z balkonu wyskoczyła kobieta. Po jej śmierci następni mieszkańcy bloku zaczęli tracić życie. Młody człowiek został rozjechany przez samochód, co oczywiście można uznać za przypadek. Jeden z mieszkających w bloku mężczyzn, który odkrył zdradę swojej żony, zabił ją we własnym mieszkaniu siekierą. To jednak był dopiero początek horroru rozgrywajacego się w ursynowskim bloku.

Młody chłopak powiesił się w piwnicy, kolejny wyskoczył z okna, samobójstwo w tym bloku popełnił także listonosz. Co nim kierowało? Nie wiemu..Do wszystkich tych dramatycznych wydarzeń dochodziły nieoczekiwane zgony sąsiadów, zawały czy wylewy . Wszystkie te sceny rozgrywały się w jednym budynku. Niektórzy mieszkańcy są przekonani, że blok został opanowany przez złe duchy.

- Mieszkam w tym budynku kilkadziesiąt lat. Wiele osób straciło tu życie w nieoczekiwany sposób. Było wiele samobójstw i tragicznych zgonów. Niektórzy twierdzą, że tu straszy. Nie wierzyłem w te bajki. Dopiero po śmierci jednego z sąsiadów przekonałem się, że to wszystko prawda...

Duch przyszedł do mieszkańca...

- Siedziałem w swoim mieszkaniu i oglądałem telewizję. Nagle coś złapało mnie za szyję i zaczęło dusić. Straciłem przytomność. Odzyskawszy ją, zacząłem analizować to co się stało. Przypomniałem sobie, że kilka dni wcześniej pokłóciłem się z sąsiadem o drobną rzecz. To na pewno on złapał mnie za szyję – opowiada pan Stanisław.

Inną historię opowiedziała nam pani Barbara

- Kiedy listonosz rzucił się z okna wiedziałam, że to nie był przypadek. I nie myliłam się. Znaliśmy się od dawna i wiem, że nie odebrałby sobie życia. Coś go do tego namówiło. On przyszedł do mnie po swojej śmierci - we śnie i powiedział, że to człowiek który tu się kiedyś powiesił, kazał mu się zabić. Trzeba rozumieć to co się tutaj dzieje, ale nie każdy chce. Dlatego większość ludzi mówi, że nawiedzony blok to bajki - mówi pani Barbara.

Na bloku ciąży klątwa

- Podobno klątwa została rzucona na to miejsce przez byłego właściciela terenu. Komuniści zabrali mu ziemię, a ten w złości przeklął wszystko i wszystkich, po czym się powiesił. Od tamtego czasu dzieją się tutaj dziwne rzeczy – opowiada pan Stanisław.

Blokiem zainteresowali się badacze zjawisk nadprzyrodzonych

Budynek przy Herbsta 4 sprawdzany był przez radiestetów i wróżbitów. Opinie dotyczące tego kto straszy, są podzielone. Ale mieszkańcy są pewni jednego - budynek jest nawiedzony.

- Chodzili tu kiedyś z różdżkami. Powiedzieli, że pod budynkiem są tak silne cieki wodne, że mogą mieć negatywny wpływ na psychikę człowieka. Inny wróżbita twierdził, że ktoś w tym miejscu musiał stracić życie, a jego ciało zostało pochowane pod fundamentami bloku. Jego duch nie przeniósł się na tamten świat, tylko został na ziemi i straszy innych – dodaje pan Stanisław.
Aby przepędzić złe duchy, mieszkańcy prosili o pomoc fachowców. Odczyniano tu czary, sprowadzano dusze do ich świata. Czy dało to jakieś rezultaty? Podobno od pewnego czasu w budynku panuje względny spokój. Choć w dalszym ciągu zdarzają się ponoć sytuacje, które trudno jest racjonalnie wytłumaczyć...


czwartek, 19 listopada 2015

Duchy z nowolipek

Warszawa, muranów - dawne tereny warszawskiego getta. Przed wojną tętniąca życiem żydowska dzielnica, po wojnie miliony metrów sześciennych pyłu i gruz rozciągający się po horyzont. Podczas likwidacji getta kamienice i walące się domy, przysypywały ludność cywilną, która po dziś dzień jest zagrzebana w piwnicach. Po wojnie nie zdecydowano się na usunięcie fundamentów dawnych zabudowań a co za tym idzie, na pochowanie zwłok które spoczęły w piwnicach.

Nowe osiedla powstawały na grobowcach, czyniąc Muranów jednym z największych warszawskich cmentarzy. Dziś kiedy popatrzymy na zabudowania możemy z łatwością dostrzec, że stoją one na małych wzgórzach. Wzgórza te tworzą hałdy pyłu i gruzu jaki pozostał po dawnej dzielnic. Podczas prac ziemnych często można zobaczyć odsłonięte mury dawnego Muranowa, a także natknąć się na przypadkowo wykopane kości.

Dzielnica ma opinię jednego z najbardziej nawiedzonych miejsc Warszawy, co przy jego historii nie jest faktem zadziwiającym. Najwięcej zdarzeń ma miejsce na ulicy Nowolipki, gdzie domy które powstały po wojnie były budowane z gruzów po gettcie, a czasem zdarzało się także, że cegły zawierały ludzkie szczątki.
Ludzie mieszkający na terenach dawnego getta często donoszą o różnych zjawiskach.

Przechadzając się nocą, bądź czasem za dnia w okolicach dawnej ulicy Pawiej, można natknąć się na starszego mężczyznę, który pyta o nieistniejący adres. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby ów mężczyzna, nie był ubrany w stylu dawnej epoki. W mieszkaniach na ulicy Anielewicza, często widuje się widmowe postaci, przechadzające się korytarzami, wykonujące czynności zupełnie jak za życia, być może nie zdające sobie sprawy z własnej zagłady i zguby. Ostatnio słyszałem także historię o Racheli, dziewczynie pojawiającej się w jednej z kamienic, które przetrwały wojnę. Podobno manifestuje swoją obecność, poprzez niszczenie przedmiotów, przepalanie żarówek i urządzeń elektrycznych. W mieszkaniu, które nawiedza często przed żydowskim świętem roznosi się zapach pieczonego ciasta. Ludzie donoszą także o pojawiających się postaciach dwóch żydów, którzy niosą zwłoki wyglądające jak manekin.

Czy doniesienia są prawdziwe? Tego nie wiemy, pewne jest natomiast to, że wiele krwi przetoczyło się przez Muranów.











czwartek, 2 lipca 2015

Letnia siedziba Hansa Franka w Krzeszowicach

Naziści, wojna, zniszczenie. Już te słowa budzą w nas grozę.

Nieopodal Krakowa, w pięknym założeniu parkowym znajduje się pałac. Pałac ten na pierwszy rzut oka wygląda jak każdy inny opuszczony obiekt tego typu, monumentalny, obdarty z bogactw, zapomniany i popadający w ruinę. Przed wojną należał do rodziny Potockich, w 1940 roku został przejęty przez nazistów i zamieniony na letnią rezydencję gubernatora nazistowskich Niemiec na terenach polski, Hansa Franka.

Frank często bywał w majątku, który na jego prośbę został przebudowany. Przebudowa ta, nie obejmowała jedynie zmiany wystroju pomieszczeń czy ich układu. W piwnicach pałacu zostały dodane pomieszczenia w których rezydowało gestapo. Pomieszczenia te, nie stanowiły wyłącznie siedziby policji, ale także były miejscem tortur i kaźni przetrzymywanych więźniów. Tak oto na pałacowych salonach toczyło się wystawne życie samozwańczego króla polski, a w pałacowych piwnicach miejsce miały brutalne morderstwa.

Po wojnie charakter budynku się zmienił, a pałac zamieniono na dom opieki dla dzieci i młodzieży. Z czasem ośrodek zamknięto i budynek opustoszał. Niepokojące zjawiska zaczęły dziać się w pałacu krótko po wojnie. Dzieci przebywające w nim często widywały widmową postać w mundurze, przewijającą się po klatce schodowej na drugim piętrze budynku. Postać ta nie zwracała uwagi na nikogo zupełnie jakby była zawieszona w czasie i wykonywała te czynności co zazwyczaj bez świadomości odejścia. W pokojach pałacowych można zanotować wysokie spadki temperatury, których sam doświadczyłem przebywając w nim. Najbardziej przerażające rzeczy mają miejsce w piwnicy, tam gdzie życie straciło wielu ludzi.

W pomieszczeniach dawniej należących do gestapo wyraźnie można odczuć czyjąś obecność, nie manifestuje się ona w żaden widoczny sposób, jakkolwiek czuje się na sobie wzrok przynajmniej kilku osób co powoduje podwyższony stan niepokoju i panikę. Piwnice podobną mają zawierać także zdolność do zaburzania poczucia upływu czasu. W ich korytarzach wariują przyrządy elektryczne. Sam doświadczyłem problemów z latarką i telefonem, mimo że wcześniej raczej nie zawodziły. Niektórzy mieszkańcy donosili także o pojawiającym się widmie mężczyzny z raną postrzałową głowy, podobno materializuje się w pomieszczeniu nieopodal kotłowni, tkwi w bezruchu po czym upada i znika.

Pałac jest trudno dostępny do zwiedzania, można dostać się do niego przez okno umieszczone na wysokości 2metrów, po którym można dostać się na pozostałości stropu i zejść do piwnicy...












czwartek, 13 czerwca 2013

Chateau Miranda - Belgia

Zamek Miranda, popularny wśród osób interesujących się tematyką "Urban Exploration", jak większość zamków posiada swoje mroczne tajemnice.

Przed drugą wojną światową zamek zamieszkiwała rodzina Liedekerke-Beaufort, przed nadejściem nazistów rodzina została zmuszona do opuszczenia swoich włości i ucieczki do Wielkiej Brytanii. Jak relacjonują miejscowi, nie wszystkim udało się uciec a ich udręczone dusze wędrują poprzez długie, mroczne korytarze zamku. Po wojnie posiadłość stała się domem, dla rodzin Belgijskich kolejarzy, to właśnie wtedy zamek zaczęto nazywać "Hałaśliwym". W wiosce znajdującej się niedaleko miejsca w którym zlokalizowana jest posiadłość, udało mi się porozmawiać z miejscowymi, którzy niegdyś mieszkali w zamku.

Według ich relacji, po wysiedleniu rodziny, wydarzyła się tragedia.

W momencie nadejścia Niemców, nie wszyscy byli gotowi do ucieczki, ksiądz świadczący posługi w przy-zamkowej  kaplicy, wiedziony swoją zachłannością, po tym jak rodzina opuściła pałac, postanowił wrócić i zagarnąć to czego nie udało się zabrać pierwotnym właścicielom, niestety w momencie kiedy znalazł się we wnętrzu zamku, został aresztowany przez SS. Żołnierze myśląc, iż posiada on wiedzę o ukrytych skarbach tortrowali go wiele godzin, by wyznał gdzie ukryte są kosztowności. Tortury były tak brutalne, że po uprzednim rozbiciu rzeźby Chrystusa, został przybity do wielkiego krzyża znajdującego się w kaplicy. Jego zwłoki gniły w ukropie upałów, a zanim zostały odnalezione zamieniły się w wiszącą breję, nadpsutego, ludzkiego mięsa, co utrudniało jego identyfikacje.

Plotki głoszą, że w zamku zginęło znacznie więcej osób, głównie wyznania judaistycznego. Relecje mówią o postaci kobiety biegnącej poprzez główną klatkę schodową przy akompaniamencie strzałów, widmowa zjawa biegnie, po czym padając na podłogę rozmywa się w cieniach rzucanych przez olbrzymie okna. W kaplicy zlokalizowanej we wschodnim skrzydle, w miejscu w którym wcześniej znajdował się krzyż, po ścianie spływają strugi krwi, zdarza się też, iż pomimo dnia i znajdujących się w niej okien, wewnątrz panuje nieprzenikniona ciemność.

Osobiście nie doświadczyłem, żadnej nadnaturalnej siły, jakkolwiek zamek nocą sprawie piorunujące wrażenie i każdy jego zakamarek wywołuje irracjonalny strach.










poniedziałek, 23 lipca 2012

Odwrócenie złego oka

Rytuał ma na celu odbić ludzkie złe spojrzenia , uwolnić nas od ciążących nad nami nieszczęść i klątw, jest formą medytacji

Do jego wykonania będziemy potrzebować :

-Symbolu ręki Fatimy
-Dwóch czarnych świec
-Jednej białej świecy
-Soli

Na początek wyłączamy wszystkie elektryczne urządzenia w pokoju by nie zakłócać przebiegu energii . Następnie rysujemy trójkąt u którego podstawy stawiamy dwie czarne świece, a na jego szczycie jedną białą, w środku umieszczamy dłoń Fatimy, palcami skierowaną ku górze, wzdłuż każdego z ramion trójkąta rozsypujemy sól.

Zamykamy oczy siadamy naprzeciw trójkąta i skupiamy swój umysł na tym jak z naszych oczów wypływa struga czarnego światła, uderza w świece a następnie emanuje z dłoni Fatimy ku białej świecy. Za każdym razem skupiamy się na naszych negatywnych emocjach, na wszystkim tym co złe i co nas w owym czasie spotkało. Bo zakończeniu medytacji gasimy czarne świece, a białą pozostawiamy do wypalenia.



czwartek, 19 lipca 2012

Duchy dzieci

Na krótko przed nadejściem Niemców w miejscowościach położonych na dzisiejszych granicach województwa Opolskiego i Łódzkiego wybuchła panika. Ludzie bojąc się iż podzielą los osób z przerażających opowieści o okrutności hitlerowców, masowo popełniali samobójstwa. Okrutność ta nie miała żadnych ograniczeń. Babcia która pochodzi z Radostowa opowiadała mi o dziecku które zostało roztrzaskane na oczach matki o krzyż znajdujący się we wsi, oraz o kobiecie której wycięto dziecko z łona i zaszyto w nim szczura. Bojąc się podobnego losu, matki same często zabijały swe dzieci a następnie popełniały samobójstwo. Podobna historia miała miejsce w połowie drogi z Byczyny do Łubnic, w małym zagajniku przeciętym przez drogę.

Około 20 października 1939 roku jedna z kobiet mieszkająca w małej, dziś nie istniejącej już wsi "Mrówka", obudziła swe dzieci w środku nocy i ubrała w pośpiechu. Zaniepokojona wystrzałami, uciekała wraz z nimi przez pole w kierunku pobliskiej Byczyny, wiedząc że nie ma szans na ucieczkę zatrzymała się we wspomnianym zagajniku. Sięgnęła po nóż i poderżnęła gardła swoim najstarszym dzieciom, niemowlę które niosła na rękach powiesiła na przewieszonym przez drzewo szalu po czym sama podcięła sobie żyły. Tragedia ta przez długi czas pozostawała niewykryta, ciała znaleziono w stanie zaawansowanego rozkładu i pochowano w miejscu w którym zostały znalezione. Dziś groby te są ledwo zauważalne. Przez pewien czas mówiono a duchach dzieci stojących przy drodze z głowami smutno spuszczonymi w dół, bądź przebiegających z jednej strony jezdni na drugą. Ludzie którzy rowerami przejeżdżali obok owego miejsca mówili o płaczu dziecka rozciągającym się pośród ciszy. W strachu przed owymi zjawiskami przez długi czas miejscowi zostawiali na skraju lasku zabawki by uciszyć upiory. Najczęściej były to stare lalki których pozostałości wciąż można tam znaleźć, ich ubrudzone w błocie twarze robią dość upiorne wrażenie. Sam nie doświadczyłem w owym miejscu niczego co można by uznać za nadprzyrodzone, jednak jeśli ktoś lubi atmosferę grozy to z pewnością polecam.




piątek, 27 stycznia 2012

Femme Fatale

Będąc ostatnio w okolicach Zielonej Góry, usłyszałem historie pewnego pubu znajdującego się tuż przy rynku wspomnianego miasta. Pub ten został założony przez państwa D. jeszcze przed rokiem 1920 i obecnie nadal znajduje się w rękach rodziny założycieli. Przez niemalże 100 lat jego wnętrze było odwiedzane przez tysiące ludzi spragnionych dobrej zabawy, jak podaje osoba z którą rozmawiałem bar ten był również azylem dla prostytutek. Z jedną z nich związana jest historia która ściąga do pubu rzesze fanów zjawisk nadprzyrodzonych.

Anita Lawrocka była piękną kobietą świadomą swych wdzięków, lubiła pokazywać się w towarzystwie mężczyzn majętnych i posiadających odpowiedni status społeczny. Najczęściej poznawała ich w owym barze, prawdopodobnie była nikim innym jak luksusową prostytutką. Miała w zwyczaju pojawiać się w koronkowych, prowokacyjnych sukniach, ekstrawaganckich kapeluszach i grubych futrach. Siadała przy barze i wzrokiem polowała na coraz to nowsze ofiary. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego że sama nią zostanie. W roku 1925 poznała Nikoleva Rokashev, bogatego rosyjskiego kupca którego szybko owinęła sobie w okół palca, była z nim dość często widywana. Sam Nikolev był opisywany jako osoba porywcza, zaborcza i agresywna. Prawdopodobnie to on był sprawcą tego co stało się nad rankiem krótko przed tym, gdy ciało Anity zostano przypadkiem odnalezione nad małym dopływem rzeki Warty. Widok jaki zastał jeden z rybaków nie należał do przyjemnych, jej włosy były wypalone do tego stopnia iż odsłaniały czaszkę, skóra z twarzy została ściągnięta wraz z powiekami i ustami a zwłoki rozpoznano jedynie po pierścionku który nosiła i strzępach jej nadpalonej sukni. Sprawca nigdy nie został odnaleziony, choć zarzuty skierowano pod adresem jej kochanka, głównie ze względu na jego ciężki charakter oraz to, iż sprawca nie ograbił zwłok zostawiając na oszpeconym korpusie biżuterię która do niej należała.

Niedługo po owym wydarzeniu ludzie bywający we wspomnianym pubie, zarzekali się iż widzieli jej ducha siedzącego jak zazwyczaj przy barze. Czasem znad siedziska na którym spoczywała unosił się dym papierosowy, choć nikt go nie zajmował. Dziś nikt na owym krześle nie siada o ono samo jest ogrodzone i traktowane jako jedna z atrakcji baru, bywa że samoistnie się przewraca choć ludzie oskarżają właścicieli o sztuczki prowokujące te zjawiska i nakręcające biznes. Zjawa była również widywana w lustrze wiszącym przy wyjściu które ze względu na to że często "wybucha" jest regularnie wymieniane.






piątek, 2 grudnia 2011

Zabójstwo w Jaśkowicach

Przy bramie w najstarszej części Byczyńskiego cmentarza katolickiego znajduje się grób małżeństwa z Jaśkowic, które zostało bestialsko zamordowane w 1947 roku. O tej okrutnej zbrodni mieszkańcy Byczyny i okolic długo pamiętali. Jan P. zamieszkał w Jaśkowicach na krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej.Prawdopodobnie pochodził z małej wsi znajdującej się pod Olesnem. Mały domek na skraju wsi wybudował o własnych siłach.

2 października 1947 roku jego żona Wiktoria jak codzień wybrała się w odwiedziny do sąsiadki. W jej mieszkaniu przebywał wówczas nieznajomy, który poszukiwał noclegu. Z rozmowy pomiędzy Wiktorią P. a gospodynią dowiedział się, że w pobliskim domu mieszka samotnie starsze małżeństwo. Nocą przez okienko w warsztacie wszedł do domu i siekierą zamordował pogrążonych we śnie państwa P. Po dokonaniu morderstwa dotkliwie okaleczył zwłoki i splądrował dom. Zabrał rower i rodzinne fotografie. Niedługo po tym został zatrzymany w Polanowicach przez straż obywatelską, której podejrzane wydało się zachowanie nieznajomego mężczyzny. Trafił na posterunek Milicji Obywatelskiej w Byczynie, gdzie okazało się, że mężczyzna uciekł z tutejszego aresztu. Trafił tam za kradzież koszuli i dolarów należących do mieszkańców wsi Roszkowice. Milicjantów zainteresowały znalezione przy mężczyźnie fotografie. Udali się w więc do domu państwa P. i dopiero wtedy odkryli zmasakrowane siekierą ciała spoczywające na łóżku, ciała te były rozpłatane przez co trudne w identyfikacji. Zabójca został skazany na karę śmierci. Egzekucję wykonano w styczniu 1949 roku.

Dom rodziny P. był kilkakrotnie zamieszkiwany, dziś mocno zniszczony od kilkunastu lat jest wystawiony na sprzedaż i jak dotąd nikt nie jest zainteresowany jego kupnem. Jak można usłyszeć od osób mieszkających w bezpośrednim sąsiedztwie domu , dzieje się tak za sprawą zjawisk jakie w nim zachodzą. Podobno jeśli spojrzymy przez okno sypialni naszym oczom może ukazać się widmowa para spokojnie układająca się do snu, tak jakby nie była świadoma tego jakie zło spotkało ją ponad pół wieku temu. Osoby mieszkające dawniej w domu uskarżały się na przejmujący chłód panujący w sypialni i ciche jęki które podobno miały należeć do pary konających staruszków.








sobota, 16 lipca 2011

Duch kobiety z kamienicy

Kiedy wybierzemy się na spacer obrzeżami Kluczborka a dokładnie w okolice starej poczty i ulicy Sybiraków dostrzeżemy starą kamienicę która swoje najlepsze lata ma już dawno za sobą .

W 2006 roku na trzecim piętrze czterokondygnacyjnego budynku po tym jak mieszkańcy złożyli skargę na okropny smród wydobywający się ze wnętrza jednego z mieszkań , znaleziono zwłoki starszej kobiety znajdujące się w stanie zaawansowanego rozkładu , kobieta ta rzadko schodziła na dół z racji podeszłego wieku , nikt też jej nie odwiedzał , więc jej śmierć pozostała nie zauważona . Jako przyczynę śmierci podano upadek podczas wieszania firan . Kobieta uderzyła głową i zmarła w skutku wewnętrznego krwotoku oraz złamań .

Po tym jak zwłoki zostały usunięte , mieszkanie zamknięto i w tym stanie stoi ono do dziś . Mieszkańcy boją się chodzić na wspomniane piętro , podobno z mieszkania słychać odgłosy telewizora , idąc w nocy można zobaczyć światło palące się w mieszkaniu a za dnia niektórzy z lokatorów widzieli ową kobietę kryjącą się za firanką w oknie pod którym została znaleziona , na suficie pod pokojem w którym zmarła pojawiają się plamy krwi bądź czegoś co ją przypomina , malowanie i czyszczenie pomaga , jednakże tylko chwilowo . Historią i zjawiskami dziejącymi się w owej kamienicy zainteresował się miejscowy ksiądz który egzorcyzmował mieszkanie , chcąc uzmysłowić mieszkance że zmarła . To co wydarzyło się podczas egzorcyzmu jest niestety niewiadome , jednak duch kobiety nadal pozostał w miejscu gdzie prowadził swe ziemskie życie . Osoby zamieszkujące mieszkanie obok , sprzedały je i opuściły miasto . Jeśli wierzyć doniesieniom kobieta była również widywana na korytarzu wiodącym do klatki schodowej , która jest nie oświetlona . Objawia się ona na chwilę pod postacią mglistej smugi mającej kształt człowieka po czym zwyczajnie znika . Mieszkańców dręczą koszmary w których pojawia się jej twarz i omany związane z jej obecnością , być może jest to tylko ich siła sugestii bądź histeria jakiej się poddają .



czwartek, 7 lipca 2011

Wzgórze czarownic Byczyna - Nasale

W odległości sześciu kilometrów od Byczyny przy starej szosie zwanej "kasztanową" stoi krzyż . Na ogół wygląda jak wiele krzyży stawianych przy drogach , ma on jednak swoją mroczną historię . Jak podają starsi mieszkańcy Nasal , wsi znajdującej się nieopodal wspomnianego miejsca .
W XV wieku , kiedy procesy o czary sięgnęły swojego apogeum na owym wzgórzu została spalona czarownica , tak naprawdę jej tożsamość została poddana zapomnieniu . Niektórzy twierdzą że była nią dziewczyna mieszkająca samotnie z matką przy dzisiejszej ulicy floriańskiej . Jak mówią podania była zwykłą służką o zniewalającej i słynącej w okolicy urodzie , nie do końca są znane przyczyny jej spalenia . Jak mówi moja rozmówczyni babcia opowiadała jej iż dziewczyna została posądzona o rzucanie uroków miłosnych pod adresem męża kobiety u której pracowała , jak można się domyślić był to tylko dobry sposób na pozbycie się rywalki . Owa kobieta była już w średnim wieku więc prawdopodobnie zazdrościła młodszej od siebie dziewoi , urody jaką była obdarzona . Po procesie w którym jednoznacznie została uznana za winną , została przetransportowana w klatce na wspomniane wzgórze , gdzie w towarzystwie widowni została poddana szykanie i ostatecznie spalona . Podobno jej ostatnim słowem było "Powrócę" . Ludzie bojąc się iż obietnica zostanie spełniona w miejscu gdzie popełniono zbrodnię postawili krzyż , który ma zapobiec rozprzestrzenianiu się mocy diabła . Jak głosi legenda z chwilą gdy krzyż upadnie , diabelskie moce wrócą nad okolicę .

Przejeżdżając ostatnio koło wspomnianego miejsca po godzinie 21 postanowiłem zatrzymać się i przez chwilę rozejrzeć po okolicy . Miejsce znajduje się w sąsiedztwie lasów , co tworzy dość złowrogą i ponurą atmosferę , szczególnie jesienią . Niestety tym razem nie dane było mi doświadczyć zjawisk paranormalnych .
Jednak jak mówi grupa młodzieży która odbywała wycieczki do miejsca "jako próbę odwagi" podczas gdy raz wybrali się do tego miejsca , usłyszeli kroki które coraz wyraźniej zmierzały w ich kierunku . Osoby wracające z miasta pieszo bądź rowerami , kasztanową szosą mówią o silnych podmuchach wiatru od strony krzyża , jęku wydobywającym się spod ziemi , szmerach drzew które oddają wrażenie ludzkiej mowy










Celtycki rytuał spojrzenia w przyszłość

Rytuał odprawiamy podczas pełni księżyca kiedy energia sięga zenitu

Do wykonania rytuału będziemy potrzebować :

1. Srebrnej bądź żelaznej misy
2. Okrągłego lustra
3. Podstawkę pod lustro i misę (może być pień drzewa)
4. Wysuszoną bylica piołun
5. Około litra wody źródlanej


Rytuał odprawiamy na łące bądź leśnej polanie , podczas pełni księżyca w miejscu gdzie nie będzie innego oświetlenia niż światło księżyca i gwiazd .
Misę ustawiamy na pniu drzewa , następnie wkładamy do niej lusterko (tak by odbijały się w nim gwiazdy bądź o ile to możliwe księżyc ) po czym odpalamy za naszymi plecami bylice piołun (pomaga w jasnowidzeniu) . Teraz powoli wlewamy wodę , przymykamy oczy i wyobrażamy sobie jak energia wody łączy się ze światłem gwiazd (może być to wizualizacja jasno niebieskiego światła parującego znad misy )
Teraz patrzymy w przygotowane zwierciadło i wymawiamy słowa :

" O wielka Bogini , matko tego co było jest i będzie , użycz mi swej łaski pozwól wejrzeć w to co się wydarzy , otwórz moje oczy na przyszłość "

Nadal wpatrujemy się w lustro , mogą pojawiać się w nim obrazy bądź sceny . Niektóre osoby widzą te obrazy w swojej głowie zamiast w zwierciadle , by uczynić rytuał bezpieczniejszym można wcześniej użyć rytuału przywołania kręgu który uniemożliwi innym bytom energetycznym przenikanie do naszego ciała .


środa, 1 czerwca 2011

Niedoszła panna młoda

Podczas gdy polska znajdowała się pod zaborami nasilały się nastroje anty żydowskie ze strony Rosyjskiej , czasem przybierały one formę wyjątkowo okrutną . Kiedy młoda żydówka brała ślub z katolikiem bądź wyznawcą religii prawosławnej często była mordowana zanim dotarła do kościoła . Tak było również w historii którą usłyszałem będąc niedawno w okolicach Czastar .

Wszystko zaczęło się od hucznego "kabbalat panim" (Przyjęcia poprzedzającego zawarcie małżeństwa ) . Jak mówi opowieść droga do synagogi do której miała dotrzeć panna młoda biegła wówczas przez las , ubrana w białą suknię , szczęśliwa z powodu tego szczególnego dnia jechała wraz z dwoma osobami karetą do kościoła , niestety nigdy tam nie dotarła .. przebieg wydarzeń nie jest do końca znany , jednak skutki tego co wydarzyło się w lesie były wyjątkowo makabryczne . Ludzie którzy poszukiwali zaginionej znaleźli ją na ścieżce , z wyciętymi genitaliami w roztarganej i ubroczonej krwią suknią, jej twarz była trudna w identyfikacji gdyż skóra z niej została zdarta do kości , a te z kolei pogruchotane ciężkim przedmiotem (prawdopodobnie kamieniem) jedyne co było charakterystyczne i co umożliwiło rozpoznanie zwłok to długie kasztanowe kręcone włosy oraz wspomniana suknia .
Wedle tradycji żydowskiej została pogrzebana w sukni ślubnej nieopodal miejsca w którym ją znaleziono , zwłoki osób które jej towarzyszyły nigdy nie zostały odnalezione a osoby które dokonały tej zbrodni do dziś pozostają anonimowe .
Jak głoszą legendy o świcie można zobaczyć przeprawiającą się karocę , która niknie na końcu ścieżki przy skraju lasu . Podobno we mgle która często okrywa las można dostrzec zarys postaci szukającej swojego ukochanego , który nigdy ponownie się nie ożenił.. Istnieje przekonanie że para która zobaczy karetę bądź co gorsza ową pannę młodą będzie miała pecha w małżeństwie , dlatego miejscowi nowożeńcy raczej omijają felerny las ..




Ścieżka gdzie widywano karotę



Przypuszczalne miejsce znalezienia zwłok oraz pochówku

czwartek, 23 grudnia 2010

Stara cerkiew (chróścin)

Na granicy województw ; łódzkiego i opolskiego , przy krawędzi lasu w odległości jednego kilometra od Chróściskiego pałacu znajduje się niszczejąca cerkiew pod wezwaniem Św. Jerzego zwycięzcy . Przez wiele lat była niszczona przez okoliczną młodzież szukającą za dnia rozrywek . W nocy natomiast mało kto zapuszczał się w jej okolice , mianowicie dlatego że wiążą się z nią dość przykre historie , które trzymają ludzi na dystans . Od początku lat pięćdziesiątych w jej wnętrzu trzymano zwłoki zmarłych którzy dokonywali żywotu w przekształconym na dom starości niedalekim pałacu . Śmiertelność w ośrodku była niezwykle wysoka , a ludzie zarzucali jej personelowi celowe uśmiercanie osób pozbawionych rodziny oraz tych niedołężnych . Pod posadzką cerkwi znajdowały się również zwłoki właścicieli pałacu , które zostały ekshumowane na początku lat dziewięćdziesiątych po tym jak płyty krypty zostały rozbite przez wioskowych poszukiwaczy skarbów .
Za cerkwią znajdował się mały cmentarzyk na którym pochowana została służba oraz wierni . Pierwszą osobą pochowaną na cmentarzu był syn posiadaczy zamku który prawdopodobnie utopił się podczas zabawy na okolicznych bagnach .
To właśnie z nim wiążę się historia nawiedzenia tego miejsca . Wszystko zaczęło się po ekshumacji zwłok jego rodziców , bądź też wcześniej co mogło zostać nie zauważone . Jeśli wierzyć podaniom gdy wybierzemy się wczesnym wieczorem w okolice wspomnianego budynku a raczej małego cmentarzyka ulokowanego zaraz za nim , mamy szanse spotkać chłopca w stroju z epoki , podobno stoi on nieruchomo i patrzy w stronę okien cerkwi , pewien amator fotografii który miał okazję zobaczyć ów chłopca powiedział później że bawił się on w okolicach drzew i nie wzbudzał żadnych podejrzeń następnie podszedł do niego i wypytywał o swoich rodziców , gdyż nie był w stanie ich odnaleźć . Mężczyzna nie był w stanie mu pomóc bo odebrał słowa chłopca jako żart , wtedy popatrzył on smutno i rozpłynął się w powietrzu . Większość ludzi nie miała okazji zamienić z chłopcem słowa , był on widywany jedynie przez parę sekund po czym zwyczajnie znikał .