Loading

czwartek, 23 grudnia 2010

Stara cerkiew (chróścin)

Na granicy województw ; łódzkiego i opolskiego , przy krawędzi lasu w odległości jednego kilometra od Chróściskiego pałacu znajduje się niszczejąca cerkiew pod wezwaniem Św. Jerzego zwycięzcy . Przez wiele lat była niszczona przez okoliczną młodzież szukającą za dnia rozrywek . W nocy natomiast mało kto zapuszczał się w jej okolice , mianowicie dlatego że wiążą się z nią dość przykre historie , które trzymają ludzi na dystans . Od początku lat pięćdziesiątych w jej wnętrzu trzymano zwłoki zmarłych którzy dokonywali żywotu w przekształconym na dom starości niedalekim pałacu . Śmiertelność w ośrodku była niezwykle wysoka , a ludzie zarzucali jej personelowi celowe uśmiercanie osób pozbawionych rodziny oraz tych niedołężnych . Pod posadzką cerkwi znajdowały się również zwłoki właścicieli pałacu , które zostały ekshumowane na początku lat dziewięćdziesiątych po tym jak płyty krypty zostały rozbite przez wioskowych poszukiwaczy skarbów .
Za cerkwią znajdował się mały cmentarzyk na którym pochowana została służba oraz wierni . Pierwszą osobą pochowaną na cmentarzu był syn posiadaczy zamku który prawdopodobnie utopił się podczas zabawy na okolicznych bagnach .
To właśnie z nim wiążę się historia nawiedzenia tego miejsca . Wszystko zaczęło się po ekshumacji zwłok jego rodziców , bądź też wcześniej co mogło zostać nie zauważone . Jeśli wierzyć podaniom gdy wybierzemy się wczesnym wieczorem w okolice wspomnianego budynku a raczej małego cmentarzyka ulokowanego zaraz za nim , mamy szanse spotkać chłopca w stroju z epoki , podobno stoi on nieruchomo i patrzy w stronę okien cerkwi , pewien amator fotografii który miał okazję zobaczyć ów chłopca powiedział później że bawił się on w okolicach drzew i nie wzbudzał żadnych podejrzeń następnie podszedł do niego i wypytywał o swoich rodziców , gdyż nie był w stanie ich odnaleźć . Mężczyzna nie był w stanie mu pomóc bo odebrał słowa chłopca jako żart , wtedy popatrzył on smutno i rozpłynął się w powietrzu . Większość ludzi nie miała okazji zamienić z chłopcem słowa , był on widywany jedynie przez parę sekund po czym zwyczajnie znikał .





czwartek, 4 marca 2010

Bunt

W zapuszczonym parku jednej z wieluńskich wsi kryje się pałac którego ruiny pamiętają przewrotne wydarzenia pewniej listopadowej nocy , kiedy kilku miejscowych wieśniaków postanowiło uderzyć na pałac ..

Historia ta rozpoczęła się gdzieś w połowie listopada 1845 roku .
Grupa chłopów uciskana przez miejscowego właściciela ziemskiego Ernsta Graf Von Rittberg , postanowiła zemścić się za lata upokorzeń i ciężkiej pracy nagradzanej jedynie przykrościami . Ów właściciel miał w zwyczaju bicie i upokarzanie swych parobków , przekroczył granicę gdy pewnego dnia zgwałcił szesnastoletnią Annę .
Jej ojciec oraz inni sympatyzujący z nim złapali za widły oraz sierpy po czym zaatakowali nie strzeżony przez nikogo pałac około godziny 23. Gdy Ernest , jego żona Kathia , piątka ich dzieci oraz służba spali nie świadomi tego iż będzie to ostatnia noc w ich życiu ..

Po przekroczeniu frontowych drzwi okazałego wówczas dworu , dwóch z tuzina chłopów weszło po schodach by dotrzeć do sypialni , gdzie niczego nieświadomi małżonkowie wygodnie spali . Według relacji pierwszy zginął Von Rittberg , jego szyja została przebita widłami , następna była jego żona którą najpierw zgwałcono by uśmiercić ją poprzez przecięcie żył na nadgarstkach oraz gardła .
Brutalni zwyrodnialcy nie oszczędzili też dzieci , których pokoje zostały podpalone a drzwi zabarykadowane , ich śmierć była powolna oraz przepełniona niewyobrażalnym cierpieniem .

Podczas tej nocy życie stracił również stajenny , oraz dwie służące . Uratowała się tylko jedna osoba , była nią pokojówka która uciekła oknem wychodzącym na ciemny park , by przepaść w ciemności ..

Wszystkich którzy uczestniczyli w zbrodni powieszono parę dni później

Jak można usłyszeć w relacjach świadków , w ruinach pałacu można dostrzec iluzoryczny ogień w opustoszałych komnatach . Czasem na jesiennych liściach można dostrzec plamy krwi , które wypłynęły z żył byłej właścicielki , podobno nieświadoma tego iż uszło z niej życie wciąż spaceruje po parku ze swoimi dziećmi o spalonych twarzach . Osoby które miały wątpliwą przyjemność zobaczenia śladów ich obecności zazwyczaj umierały we śnie na zawał , być może dlatego że były już w dość zaawansowanym wieku ...